Lanzarote 2025 -01/02
W czwartek (30.01.2025) rozpoczęliśmy nasze (a właściwie moje) ferie. Pobudka o 4, żeby przed 6 w pełnej gotowości czekać pod bramkami na nasz tym razem pomarańczowy samolot- zapowiada się męcząco 😁. Po 4-ro godzinnym locie, w południe powitaliśmy Arrecife, które jest stolicą Lanzarotu. Zabraliśmy swoje bagaże i zaczęliśmy naszą podróż pod tytułem „trzeba znaleźć coś do jedzenia”. Po 30 minutach jazdy dojechaliśmy do El Golfo, gdzie w tradycyjnej knajpce Alexa zjedliśmy pierwszy ciepły posiłek na tym wyjeździe. Z widokiem na ocean zajadaliśmy się rybą zajmującą pół stołu, ośmiornicą i chyba pieczonymi papryczkami. Po obiedzie poszliśmy zobaczyć Charco de Los Clicos, czyli Zielone Jezioro. Po krótkim spacerze pojechaliśmy zameldować się w resorcie. Wieczorem jeszcze poszliśmy zagrać w badmintona, po czym wszyscy zasnęliśmy.
W piątek (31.01.2025) rano z tatą poszliśmy spróbować SUP-a (Standing Up Paddle), po czym poszliśmy wypożyczyć rowery i wybraliśmy się na krótką przejażdżkę do wioski obok- Calety De Famary, która jest nazywana europejskimi hawajami. Jest ona również znana jako wioska surferów, ponieważ przy nabrzeżu nie ma wystających kamieni.

Intensywne rozciąganie
W sobotę (01.02.2025) jedynie znowu pojechaliśmy rowerami do Calety De Famary. Po południu poszliśmy zagrać w tenisa, a wieczorem siedząc na tarasie podziwialiśmy ładne widoki (mimo, że domek przed nami zastawiał wodę i zachód).

W niedzielę (02.02.2025) rano z tatą pojechaliśmy do Teguise, byłej stolicy Lanzarotu. W niedziele odbywa się tam duży market, na którym można kupić pamiątki, ozdoby, czy też różne produkty “luksusowych” marek. Około południa postanowiliśmy pojechać również do Tahiche, gdzie znajduje się César Manrique Foundation, czyli jeden z dwóch domów Césara Manrique na Lanzarocie. César był artystą, który zakochał sie w Lanzarocie i przeprowadził się tu. Dążył on do rozpopularyzowania Lanzarotu, ale żeby nie stał się on zbyt komercyjny. Obejrzeliśmy Jego dom, który jest częściowo wydrążony w skale. Po powrocie do resortu już tylko postanowiliśmy pójść zagrać w padla.
W poniedziałek (03.02.2025) pojechaliśmy do Los Volcanes Natural Park. Przeszliśmy się dookoła jednego z wulkanów i weszliśmy zobaczyć go od “środka”. Potem pojechaliśmy na pyszny lunch w Playa Blance i poszliśmy na plaży. Pod wieczór poszliśmy zagrać w padla, a wieczorem obejrzeliśmy “meet green team” czyli przedstawienie organizowane przez instruktorów resortu.
Paella to tradycyjny hiszpański ryż z warzywami i owocami morza lub mięsem
We
wtorek (04.02.2025) z Alexem wybrałyśmy się na aerofitness. Na lunch pojechaliśmy do
wioski surferów. Zjedliśmy pyszną czarną paellę i ośmiornicę. Do
wieczora już nie robiliśmy nic oprócz gry w padla.
W środę (05.02.2025) rano z Alexem pojechałyśmy do Haríi, gdzie zwiedziłyśmy César Manrique Museum, czyli dom do którego się później przeprowadził i spędził końcówkę swojego życia. Przy okazji przeszłyśmy się po malowniczej wiosce. Na 15 wróciłyśmy do resortu, poniewaz tata startował w zawodach windsurfingu (które wygrał🥳). Pod wieczór poszliśmy do La Santy(wioski) na pożegnalną kolację. Po powrocie do hotelu było już późno, więc po szybkim spakowaniu się poszliśmy spać.
W czwartek (06.02.2025) rano ostatni raz przeszliśmy się po resorcie i około 10 po wymeldowaniu się zapakowaliśmy się do auta i pojechaliśmy na lotnisko. Droga do Arrecife to było 30 minut oglądania pięknych widoków i księżycowych krajobrazów.
Tak dobiegła końca nasza kolejna feryjna przygoda.
Dokąd następnym razem?
… może niedługo się okaże😉
Komentarze
Prześlij komentarz